sobota, 4 maja 2013

1. Są tu dla Ciebie.

Biegła.
Biegła nieprzerwanie przez gąszcz drzew i krzewów, wijących się i zaplatających wokół jej ciała, skutecznie utrudniając jej zrobienie jakiegokolwiek ruchu. Chciała go odnaleźć, musiała. Nie zamierza patrzeć, jak jej ukochany brnie w zło, stacza się na dno ciemności, nie może tego znieść. Nieraz budzi się w nocy i płaczę, kiedy przyśni jej się przeszłość - te chwile, gdy razem wykonywali misję i trenowali z mistrzem, cała trójka. Nawet przyjaciele nie są w stanie jej wtedy uspokoić, choć wykorzystują wszystko, co tylko mogą, ona za nim tęskni, a teraz najchętniej wtuliłaby się w jego umięśnione ramiona, czuła na karku umiarkowany oddech i spokojne bicie serca, dobrego serca, które bije tylko dla niej.
Słyszała za sobą, jak trójka jej przyjaciół i biały pies przedzierają się przez las, próbując dogonić różowowłosą, jednak nikt nie dorównał jej kroku.
Liście z niższych gałęzi wycierały spływające z jej oczu po policzku łzy, które leciały nieubłagalnie, kiedy nie chciała. Jak gdyby robiły jej na złość. Tak jak oczy, przywołujące nieustannie jego obraz. Czarne, niczym węgiel, włosy i mrocznie ciemne oczy, wiecznie skryte i pozbawione emocji. Jednak wtedy o nie był zły. Cała trójka byli przyjaciółmi, tworzyli Drużynę Siódmą, która wykonała już wiele misji z jego udziałem, a on wręcz za każdym razem ją ratował. Nigdy nie zapomni, jak się poświęcał. Albo gdy obydwaj jej przyjaciele z drużyny rywalizowali, co prawda to były tylko dziecięce rywalizacje, mimo wszystko ona pamięta, jak stanął w jego obronie, prawie tracąc życie, podczas gdy nasz przyjaciel, myśląc, że on nie żyje, uwolnił Kyuubiego.
Piekła ją twarz, która została poharatana przez niskie końcówki gałęzi, ale nie przejmowała się tym. Jest już tak blisko, tak blisko i ma nagle zrezygnować? Nie, to za dużo dla niej. Tyle doszła, więc jest w stanie dojść dalej.
- Czekajcie! - usłyszała głos jednego z przyjaciół, ale mimo to podążyła dalej. - Sakura, stój!
Zatrzymała się i odwróciła. Stała przed trójką przyjaciół, ubranych w białe, długie peleryny. Jeden z nich siedział na wielkim, białym psie.
- Akamaru mówi, że on jest już blisko - powiedział Kiba.
Sakura kiwnęła głową. Wyciągnęła spod peleryny dwie kulki i uniosła do góry. Już miała je puścić, gdy Sai złapał ją za rękę, tym samym powstrzymując od tego.
- Chyba nie chcesz zabić go sama? - odparł.
- Sai ma racje, to już nie ten sam Sasuke, co kiedyś - dodał Rock.
- Mam inne plany. Poza tym nie musicie ze mną iść, nie zmuszam was - zawołała różowowłosa.
- Nie zostawimy cię, nie wiadomo, do czego jest zdolny - stwierdził Sai.
- Znam go.
- Sakura, mówiłem ci, że to nie…
- Nie jest taki, wiem o tym. Przyprowadzę go z powrotem do Konohy, obiecuje.
- Jak chcesz to zrobić? Prędzej cię zabiję, niż wybierze się z tobą w podróż do Wioski - odparł sarkastycznie Sai.
- Nie zrobi tego. Nie zabije przyjaciółki - zaprzeczyła dziewczyna.
- Skoro tyle osób zginęło z jego ręki, to czemu nie miałby pozbawić życia zwykłej dziewczynie, która niespodziewanie stanęła mu na drodze do zniszczenia Konohy - zauważył Kiba, a Akamaru szczeknął potwierdzająco.
- Wiem, jak go przekonać i mi się to uda. Musi udać.
- A co, jeśli twój “plan” się nie uda? - spytał Rock.
- To trudno… w każdym razie pożegnajcie ode mnie mistrza Kakashiego, Naruto i Hinatę.
- W życiu! - zawołał Sai.
- Czemu??
- Bo sama nie pójdziesz i z nami nie zginiesz.
- Jest zapewne silny - powiedziała Sakura.
- Trudno.
- Może mieć pomocników, członków Akatsuki.
- Z nimi się szybko rozprawimy.
- Naprawdę, Sai, to niebezpieczne. Lepiej, gdy ja pójdę, a wy zostaniecie.
- Nie pozwolę ci… - zaczął Sai, ale Rock mu przerwał.
- Sai, jak chce, to niech idzie.
- Zwariowałeś? - odparł, puszczając jej rękę.
- Sama chciała, nas nikt nie zmuszał, by z nimi iść. Z pewnością wszyscy się zastanawiają, gdzie jesteśmy.
- Albo już wiedzą - powiedział Kiba. - Wiadomo, że chcemy uratować Sasuke.
- Raczej zabić - warknął Sai.
“Teraz albo nigdy”, pomyślała Sakura. Kulki upadły na ziemie i nagle zaczął pojawiać się fioletowy dym. Wszyscy rozglądali się ze zdziwieniem, co się stało, podczas gdy różowowłosa chyłkiem wymknęła się do gąszczu drzew, zostawiając krztuszących i padających przyjaciół.
“Wybaczcie mi, ale muszę to zrobić sama. Mimo wszystko”, myślała. Brnęła przez las, a gałęzie w dalszym ciągu raniły niemiłosiernie jej twarz.
Cały czas miała przed oczami Sasuke, swojego ukochanego. Kogoś, kogo pokochała gdy była jeszcze dzieckiem i dotąd nie może przestać, mimo, że minęły już prawie trzy lata. Przypominały jej się chwilę, gdy cała trójka - ona, Sasuke i Naruto - wykonywali różne misje, kiedy ryzykowali życie w najróżniejszych walkach. Gdzieś w umyśle miała chwilę, gdy za wszelką cenę próbowała mu pomóc; opiekowała się nimi podczas egzaminu na Chunnina, Przeklęta Pieczęć cofnęła się, kiedy objęła rękami Sasuke z tyłu i przytuliła się do jego pleców. Patrzyła w jego oczy, oczy Shiringana, jarzące się czerwienie i płakała, wtedy on znów stał się sobą.
Tyle razem przeżyli, stali się bliskimi przyjaciółmi, a on odszedł, porzucił drużynę Siódmą i Konohę. Za co? To nie wina Wioski Ukrytego Liścia, że jego rodzice i członkowie całego jego klanu nie żyją. To zrobił jego brat, nie wioska. Nie rozumiała tego… i pewnie nigdy nie zrozumie.
Wsunęła rękę za pelerynę i poczuła miękki materiał, który łączył się z twardym, cienkim przedmiotem. To jest to. Otworzy mu to oczy i zobaczy, że ta droga nie ma sensu, dojrzy ile zła uczynił. One mu pomogą, uratują go, ocalą przed dalszym upadkiem, zatraceniem w mroku.
Wspomnienia. Wspomnienia drużyny Siódmej.
Wyszła na otwartą przestrzeń. Wszędzie były skały, a przed nią głęboka rozpadlina i… on, jej ukochany, Sasuke. Stał nad jakąś osobą, całą we krwi, nie widziała jej dokładnie i patrzył na nią, ale dopiero po chwili zauważył swoją dawną przyjaciółkę, Sakurę, która zwinnie przeskoczyła przez szczelinę i wylądowała kilka metrów od niego.
Spojrzał na nią.
- Sakura, jak miło cię znowu widzieć - odparł z sarkastycznym uśmiechem.
Nigdy go takiego nie widziała, jest całkiem inny. Jest tak, jak mówił Rock, to nie ten Sasuke, co kiedyś, nie ten, którego znała. I kochała.
- Szukałam cię - stwierdziła krótko różowowłosa.
- Po co? Już sobie wyjaśniliśmy wszystko, nie zamierzam wrócić do Konohy.
- Wiem i nie chce, byś wrócił.
- Więc czego chcesz?
- Chce tylko, byś coś wziął.
Spojrzał na nią nieufnie. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Widziała oczy Sasuke, więc czemu miała wrażenie, że to nie on? Znów poczuła szybsze bicie swojego serca, ale spróbowała to opanować. Nie czas na miłosne uniesienia.
- Co i czemu mam to zrobić? - spytał się.
- Weź to, nic więcej od ciebie nie chce i obiecuję, że cię już nie będę szukać. Już nigdy mnie nie spotkasz na swojej drodze.
- Daj mi to - rozkazał. - Ale nie próbuj żadnych sztuczek, inaczej gorzko za to przypłacisz, rozumiesz? - warknął.
Kiwnęła głową na potwierdzenie. Wyjęła spod peleryny niebieską opaskę z metalową blaszką i znakiem Wioski Ukrytego Liścia. Taką, jaką nosi genin shinobi.
- Co jest? - spytał Sasuke, ale ona nie odpowiedziała, tylko zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Stój! Rzuć mi to!
Posłusznie stanęła i bez słowa rzuciła mu to pod nogi, a potem zaczęła powoli odchodzić, a łzy spływały jej z oczu po podrapanych policzkach.
“Proszę, przypomnij sobie, Sasuke, przypomnij”, mówiła w myślach.

Sasuke patrzył, jak jego dawna przyjaciółka odchodzi i zostawia go samego z jego dawną opaską genina. Nie tęsknił za nią, ani za innymi, nawet cieszył się, że nie ma z nimi nic do czynienia. Nie czuł nic, a przynajmniej tak mu się zdawało.
Wziął ją do ręki i nagle jego oczy zaszły mgłą. Zniknęła ta dziewczyna i wszystko, co go otaczało. Pojawił się na zielonej polanie, którą otaczały drzewa, a w górze świeciło oślepiające słońce, lecz nie to go zadziwiło, ale to, co ujrzał. Zobaczył siebie, trzynastoletniego siebie, siedzącego na trawie koło drzewa do którego był przywiązany jego… dawny przyjaciel, Naruto, który szamotał się, próbując uwolnić się z mocnych więzów. Po drugiej stronie Naruto siedziała Sakura, obydwoje wyglądali na młodszych, takich jak on, trzy lata temu. On i Sakura jedli, podczas gdy Naruto ślinił się i patrzył, jak oni jedzą. Wtem trzynastoletni on uniósł swoje jedzenie i coś powiedział, ale szesnastoletni on tego nie słyszał, nie mógł, choć tamten poruszał ustami.
Po chwili to się rozpłynęło. Znów stał na polanie. Widział, jak jego dawny mistrz, Kakashi, uczy młodszego jego, Sakurę i Naruto koncentrowania chakry w stopach, by mogli chodzić po drzewie. Obserwował jak on i Naruto rywalizowali o to, kto najwyżej wejdzie i żaden nie chciał ustąpić. Starszy Sasuke nagle, zupełnie niecelowo, uniósł lekko kąciki ust w górę. Jak mógł zapomnieć o tym, jak obydwoje ciągle ze sobą konkurowali o błahe rzeczy?
Scena znów się rozpłynęła. Tym razem stał na moście. Przed sobą miał leżące bezwładnie swoje ciało, kiedy miał trzynaście lat, a nad nim siedział Naruto. Po chwili wszystko naokoło zaczęło płonąć, a jego dawny przyjaciel zmienił się nie do poznania - jego oczy stały się dzikie, zaś paznokcie zaczęły przypominać pazury. Wyglądał, jak nie on; warczał i zaczął biec w kierunku Haku, z którym niegdyś oboje walczyli. Kiedy on się oddalił, nadbiegła Sakura i położyła głowę na jego klatce piersiowej. Słyszał, jak płakała nad jego nieruchomym ciałem.
Znów wszystko się rozpłynęło. Koło niego stał trzynastoletni on. Byli na polanie, niedaleko jaskini. Znał to miejsce, tu się obudził. Teraz młodszy Sasuke nie był, jak przedtem; na całym jego ciele były czarne tatuaże, a jego oczy były oczami Shiringana. Szedł w kierunku mężczyzny, który miał na sobie opaskę shinobi z nutą na blaszce. Pamiętał go, to był jeden z dźwiękowców, tych z Wioski Dźwięku. Szedł do niego, podczas gdy dźwiękowiec patrzył na niego ze strachem. W pewnej chwili ujrzał Sakurę, która podbiegła do niego i objęła go z tyłu rękami, przytulając się do jego pleców. Wtedy się zatrzymał i spojrzał za siebie, w jej szmaragdowe oczy, wypełnione łzami.
Kolejny raz jego oczy zaszły mgłą, a gdy ona zniknęła, zobaczył uliczkę w Konoha, siebie i Sakurę. Widział, jak dziękuje różowowłosej i uderza ją.
Jeszcze raz pojawiła się mgła, ale gdy opadła, był już z powrotem tam, gdzie stał. Dziwnie się czuł, jakby żałował tego, co zrobił...
Sterczał tak, nad tą dziewczyną, która patrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
- Sakura! - usłyszał znajomy głos.
Odwrócił głowę w stronę, gdzie niedawno stała Sakura. Nadal tam była, nie odeszła, jak myślał. Wpatrywała się w niego, a w jej oczach dostrzegł łzy. Ci, którzy zawołali ją po imieniu wybiegli z lasu za nią. Rozpoznał ich, choć tyle minęło; ujrzał Kibę i jego psa, Akamaru, który już nie był małym szczeniaczkiem oraz Rocka Lee, z którym kiedyś chciał walczyć. Nie poznał tylko tego trzeciego, wysokiego i ciemnych włosach. Zatrzymali się przed Sakurą, która nie odwróciła się.
Zamknął oczy i ścisnął w ręku opaskę. Dziwnie się czuł. Przyzna, że brakowało mu ich, przyjaciół. Był samotny, mimo, że otaczali go członkowie jego grupy, a kiedy był z nimi, Naruto, Sakurą i pozostałymi, nie czuł takiego osamotnienia. Naruto mu pomagał, choć rywalizowali ze sobą i zawsze bawiły go jego wygłupy, a Sakura… prawda, czasem była irytująca, ale zaczęła zmieniać się, stawała się inna, tak… mniej irytująca. Brakowało mu ich.
Otworzył oczy. Z powrotem ich zobaczył, ale i nie tylko ich; był tam też Naruto i Kakashi. Za mistrzem też poniekąd tęsknił, gdyby nie on, nie doszedłby tak daleko, można by powiedzieć, że wiele mu pomógł.
- Mamy towarzystwo! - usłyszał głos Tobiego. - Przyszli, by ratować przyjaciółkę! Jak miło… Niestety, nie potrzebujemy świadków, prawda, Sasuke? Zabij ich! - rozkazał Tobi.
Sasuke zamknął oczy. Ścisnął mocno opaskę. Czuł, jak pulsuje mu krew.
- Jeśli tego nie zrobisz, to ja ich zabiję… - powiedział złowrogo Tobi.
Uchiha zawiązał opaskę na prawej ręce. Podjął już decyzję. Zrobił to, co chciał zrobić. Podjął decyzję i już jej nie zmieni.
- To będzie dziecinnie proste… - szepnął Tobi, a w jego dłoni pojawiła się iskrząca, błękitna kula z błyskawicami. Zamachnął się i rzucił w kierunku swoich przeciwników. Kakashi zasłonił pozostałych.
Po chwili, ku zaskoczeniu wszystkich, Uchiha stanął przed Kakashim, Naruto, Sakurą, Kibą, Rockiem i Sai, osłaniając ich sobą. Kula uderzyła w niego, ale utrzymał się na nogach. Czuł ból przecinający jego ciało, jeszcze chwila, a krzyknąłby, jednak cierpienie ustało.
- Walcz ze mną - stwierdził Sasuke do Tobiego. Podniósł na nich oczy. - Stawką będzie ich życie.

Witam

To moja pierwsza historia o parze SasuSaku, więc bądźcie wyrozumiali ;) Zaczyna się od około 213 odcinka Naruto Shippuuden, gdy Sakura, Rock, Kiba i Sai szukają Sasuke, jednak wiele wydarzeń jest zmienionych i późniejsze rozdziały będą zupełnie różne od dalszych odcinków. Uwielbiam te parę i zamierzam o nich pisać, poza tym obiecuje, że będzie dużo walki, miłości, przyjaźni i zabawy :)
Zapraszam do czytania pierwszego rozdziału już jutro!

Mój drugi blog: Superbia et Amor (o miłości Toma Riddle'a - Lorda Voldemorta - z Harry'ego Pottera). Na niego też zapraszam ;)